Hello Moso :),
Dojechaliśmy na miejsce, autobus zaparkował na dworcu przed drugą w nocy. Stąd szybki tuk-tuk do hotelu i za cenę 9 USD mam bardzo przyjemny pokój. Czytaj dalej 4 sierpnia, 2009 – wtorek.
Asia, Azja, Tajlandia, Thailand, Canbodia, Kambodża, Laos
Hello Moso :),
Dojechaliśmy na miejsce, autobus zaparkował na dworcu przed drugą w nocy. Stąd szybki tuk-tuk do hotelu i za cenę 9 USD mam bardzo przyjemny pokój. Czytaj dalej 4 sierpnia, 2009 – wtorek.
Cześć Mososu :)!
Zgodnie z planem, nad ranem przyjeżdżamy na dworzec autobusowy w Pakse. Wystarczy jeszcze „tylko” złożyć połączenie do Siem Reap w Kambodży. Okazuje się, że do dyspozycji będę miał dwa autobusy – lokalne ;). Czytaj dalej 3 sierpnia, 2009 – poniedziałek.
Cześć Maksiku :),
Od rana mamy słoneczną pogodę. Dziś właściwie zaplanowałem tylko pobieżne zwiedzanie miasta, aczkolwiek zawierające wszystkie polecane przez przewodniki świątynie. Czytaj dalej 2 sierpnia, 2009 – niedziela.
Cześć Mososu :)!
Siedzę już w autobusie, który wiezie mnie do Vientian. Od rana, w odróżnieniu od wczoraj, świeci słońce. Trochę szkoda, bo dziś niemalże cały dzień spędzę poza jego zasięgiem.
No i się wylało… ;-). Czytaj dalej 1 sierpnia, 2009 – sobota.
Dzień dobry Maksiku :),
U mnie już rano, jest wcześnie, bo po 7mej. Ty jeszcze śpisz w swoim domku. Przyszedłem na spacer do ogrodu położonego w miejscu, w którym zatrzymałem się na dwa dni. Jestem od wczorajszego wieczora w Vang Vieng. I to miasteczko, choć bardzo niewielkie, potrafiło zaskoczyć ;-). Czytaj dalej 31 lipca, 2009 – piątek.
Długo się nie słyszeliśmy, ale to już niedługo. Za kilka dni planuję dotrzeć do Tajlandii, mam nadzieję, że wówczas ponownie zacznie działać mój poprzedni SIM. Póki co cieszę się, że mogę pisać do Ciebie. Czytaj dalej 30 lipca, 2009 – czwartek.
Wracam. Wracam z podróży. Podróży z myślami, jak i tej z plecakiem na krzyżu ;-). Muszę zdążyć na autobus. Wrócić do miasta, stamtąd przepiąć się na zakładkę gdzieś bliżej cywilizacji. Czytaj dalej 29 lipca, 2009 – środa.
Cześć Maksiku,
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Pewnie jeszcze pomagasz Mamie urządzać Wasz nowy domek. Słyszałem, że będziesz miał kosmiczny pokój… :). Czytaj dalej 28 lipca, 2009 – wtorek.
Cześć Syneczku,
Ciekaw jestem, co dziś u Ciebie? Jak spędzasz swoje pierwsze przedszkolne wakacje? Strasznie jestem ciekaw :). U mnie wciąż trwa podróżny trans. Niby na wakacjach, niby powoli, ale wciąż w ruchu. To już niemalże dwa tygodnie, a mnie się wydaje, że widziałem Cię tak niedawno… Ale jeszcze szybciej chciałbym Cię już wyściskać i potarzać się z Tobą w wodzie :)!
Tymczasem u mnie szybka pobudka i w tuk-tuk’iem na dworzec autobusowy. Stąd wybór autobusu, lokalnego, ale bez hard-core’u, zamkniętym autobusem :). Cztery godziny ścisku i jestem na wsi. Kolejna wieś położona na północ od Louangphrabang, leniwie osadzona pomiędzy skałami. Właściwie od niechcenia, bungalowy rozsypane ręką Buddy, kręcą się wzdłuż drogi pobudowanej w dolinie. Jeden z nich będzie dziś tym, w którym tu przenocuję. Udało mi się wybrać miejsce nad samym Mekongiem. Zaraz po wyjściu z bungalowu, widzę, jak z tarasu rozpościera się panorama rzeki. Niesamowicie kojące uczucie, wierzę, że i Tobie już niedługo przydarzać się będą takie okazje :). A jeśli już, usiądź w ciszy lub towarzystwie samego siebie, albo kogoś Tobie bardzo bliskiego i „zamrzyj”. Oddaj się temu, co maluje się przed Tobą. Pamiętasz naszą wycieczkę do Disneylandu pod Paryżem? Po odwiedzinach w parku rozrywki pojechaliśmy do miasta. Zatrzymaliśmy się gdzieś na jednej z miliona paryskich uliczek, by zjeść lunch. Zabrałem Cię po nim nad brzeg… Brzeg chodnika. Usiedliśmy ostrożnie przy ruchliwej paryskiej ulicy na wysokim krawężniku. Poprosiłem, byś zamknął swoje piękne oczka i przez dłuższą chwilę posłuchał muzyki granej przez ulicę… Pamiętasz :)?
Tym razem jestem w Laosie. A Ty? Ze mną, spójrz tylko! Na wprost widzisz wzgórze, na którym zamieszkało raptem tylko kilka chat. Zrobione wyłącznie z okolicznych trzcin, bambusów, doskonale komponują się z otoczeniem. Zaraz powyżej wzgórza ukazują Ci się góry. Wysokie po nieba sam szczyt ;-). Zejdź wzrokiem i powódź nim w lewo. Słyszysz…? Jak myślisz, w którą stronę płynie Mekong? Już znasz pierwszą różnicę :). Jest i kolejna, spoglądając w lewo, nie dostrzeżesz zamazanego końca rzeki. Nie widzisz dlaczego :)? Przecież Mekong zakręca, chowając się meandrem za górą! Przenieś teraz wzrok na zachód. Patrząc niemalże „pod górę” ;-), a na pewno pod prąd, czuje się jego siłę, siedząc nawet nad brzegiem. Po tej stronie nie ma ostrego „ataku rzeki zza zakrętu”, bo niby skąd nagle miałaby rozlać się szeroka woda? Lecz to, co spotkasz, będzie zwężającą się ku górze rzeki falbaną, kołysaną przez tańczące nisko nad doliną chmury.
Zawróć wzrokiem jeszcze na chwilę na miejsce, z którego rozpocząłeś tę wycieczkę. Spróbuj spojrzeć niżej, nad sam brzeg Mekongu. Pomimo brązowego koloru wody, widać kolory niebieskie… Cóż to odgradza się tak mocno zielonym brzegiem od ziemistego lustra? To nic innego, jak rząd zacumowanych do nadbrzeża rybackich łódek. Bujają się zadziornie, odpoczywając po całodniowych połowach. Słońce już zaszło niemalże zupełnie. Niebo zaczyna zalewać szczyty gór, czyniąc obraz prawie zupełnie jednolitym. O ile niecałą godzinę temu słychać było tylko pojedyncze dźwięki, o tyle już teraz trwa niesamowity festiwal koncertów. W niemalże w każdym zakamarku czai się zespół cykad. Wow! Niesamowicie prężnie, zwinnie, energicznie i ujmująco :).
Zrobiło się już zupełnie ciemno. Pora wracać pod moskitierę rozłożoną w moim bungalowie.
Śpij dobrze, kocham Cię,
Tata.
Kocham Cię :)! I już zabieram się do napisania do Ciebie.
Mija czwarta rano… Okolice zaczynają budzić pierwsze ptaki… Zaraz za nimi ptactwo domowe, a potem… Czytaj dalej 26 lipca, 2009 – niedziela.