Cześć Maksiku :),
Od rana mamy słoneczną pogodę. Dziś właściwie zaplanowałem tylko pobieżne zwiedzanie miasta, aczkolwiek zawierające wszystkie polecane przez przewodniki świątynie. Wynająwszy tuk-tuk’a za 40 tys. KIPów, objechaliśmy miasto w niespełna 3 godziny. Niby stolica, ale potwornie senna, powolna w swoim tempie. Może widziałem zbyt mało, ale takie odnoszę wrażenie. Do odjazdu autobusu jeszcze sporo czasu. Mogę więc zaszyć w jednej z klimatyzowanych kawiarni, aby popracować przy komputerze. Vientian nie zrobiło na mnie wrażenia miejsca, do którego chciałoby się wracać. Może tylko po to, by zobaczyć najważniejszą świątynię w kraju, do której ciągną niezliczeni wierni.
Pakuję się zatem w autobus z miejscami leżącymi, by zmierzać w kierunku Pakse. Miasteczko zamieszkuje ok. 70 tys. mieszkańców. Przewodnik zachęca do odwiedzenia kilku tutejszych świątyń, ale tym razem rezygnuję. Zachwalane są również okolice „4000 wysp”. Ale, jak się dowiedziałem, obecnie, z uwagi na porę deszczową, przyjechawszy na miejsce, mógłbym zobaczyć tylko 3 z nich. Nie znalazłszy zatem powodu, by planować dłuższy pobyt w Pakse, niż odliczany w godzinach, kładę się. Jutro ok. 7-mej rano powinniśmy dojechać do Pakse.
Kocham Cię,
Tata.