9 sierpnia, 2009 – niedziela.

Cześć Mososu :-),

Dziś już ostatni dzień w Kambodży. Myślę, że udało mi się tu wzbogacić o kilka bardzo wartościowych doświadczeń, wrażeń, myśli. Nad sobą, nad tym, co wokół, nad ludźmi, którzy tu mieszkają. Kilka rozmów z osobami, które tu mieszkają od lat, które urodziły się, a które zaufały mi na tyle, aby opowiedzieć kilka historii dotyczących państwa, Khmerów i ich przeszłości, a których nie mogliby opowiedzieć pobratymcom. Ktoś mógłby donieść, komuś mogłoby to nie spodobać się. Poltycznie to jeszcze strasznie niedojrzały kraj. Na każdym kroku widoczna korupcja i potwierdzenia tego, że jeśli ktokolwiek może coś „załatwić”, to tylko ten, który jest w partii. Jakże niedaleka przeszłość z naszego podwórka… Ty, Synku, na pewno będziesz już nasiąkał inną rzeczywistością. Wierzę, że pieniądz w Towim życiu nie będzie grał tak ważnej roli, jak tu – w Kambodży. Ok., zgadzam się, że pieniądz gra swoją, bardzo ważną rolę wszędzie, bez względu na historię kraju, poziom jego rozwoju, czy poziom świadomości społeczeństwa. Pewnie chodzi tylko o bardziej biały kolor rękawiczek ;-). Ale w tych krajach ważne są jeszcze kompetencje, wiedza, w Kambodży jeszcze nie wszędzie, „prawie nie zawsze”. Oczywiście prawdą, z którą zgadzam się jest to, że na koniec dnia nie zwycięży najsilniejszy. Pozostanie i liczyć się będzie ten, który będzie w stanie w najlepszy sposób przystosować się do panujących okoliczności.

Kambodża pozostaje w mojej głowie, jako bardzo młody kraj – młody politycznie, jeszcze daleki od demokracji. To kraj, w którym najlepsze hotele należą albo do polityków, albo do „państwa”. To kraj, w którym można spotkać i taki obrazek, jak ten, który opisuję poniżej.

Poranny check out z GH zabrał mi raptem 1,5 minuty, tyle co przeliczenie pieniędzy ;-). Czekam na minivan, który zabierze mnie na przystanek autobusowy. Stąd z kolei pojadę do samej granicy. Wyjeżdżamy już z miasta, mijając jeszcze przed rogatkami rząd kilkunastu najwyższej klasy hoteli – nie daje się nie zauważyć mega dysproporcji: pełen luksus spozierający z parkingów i zajazdów hotelowych, z budynków vs. Ulice znajome z centrum miasta i jego okolic. Nie mam wątpliwości w prawdziwość słów, które słyszałem od lokalesów: w niesamowitym tempie rośnie przepaść pomiędzy najbogatszą częścią społeczeństwa a tą ubogą. Nie ma klasy średniej.

Dojeżdżamy do rogatek. Zatrzymuje nas pokaźny patrol policji. Przed nami kolejka kilku samochodów, które czekają… Na co? Nasz kierowca wychodzi z vana, podchodzi do drzwi z drugiej strony auta: „Mister, small money, gimmi small money” – prosi o kilka banknotów o drobnym nominale. Bezpardonowo podchodzi do jednego z funkcjonariuszy. Widząc gest policjanta, mamy już pewność, że nie będzie żadnej kontroli, ani samochodu, ani dokumentów. Równą drogą jedziemy już w kierunku granicy. Nie zważając na krowy, spacerujące nie tylko poboczem, na motorowery przewożące dwoje dorosły i dwoje dzieci lub dorosłego z klatką 10ciu prosiaczków na tylnym siedzeniu, na żadne ograniczenia prędkości (130 na 40 ;-)), zbliżamy się do granicy. Tu przesiadka na kolejny autobus, ale tylko przez ok. 500 metrów. Potem check out z Kambodży w biurze emigracyjnym, przejście piechotą granicy oraz oczekiwanie w ponad dwugodzinnej kolejce na wejście do Tajlandii. Wreszcie udaje się. Paszport ostemplowany, wychodzę z urzędu i grzecznie czekam na podstawienie kolejnego autobusu. W  międzyczasie pochłaniam jeszcze lunch na pobliskim targowisku. Oczywiście gotowany ryż, z porcją owoców morza, selerem naciowym, pomidorami,  cebulą, papryczką oraz kilogramem przypraw. Po powrocie na stanowisko odjazdu autobusów zastaję „rangera”, który wprawdzie jest już na emeryturze, ale ubrany w czerwone spodnie, kowbojskie buty, kowbojski pasek, głośnym ,nieznoszącym sprzeciwu krzykiem, informuje podróżnych o czekającej ich drodze.

Za 4-5 godzin powinienem dotrzeć do Bangkoku. Tam jedna noc w GH i śmigam wreszcie na lotnisko!!!! Huraaaa!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.