7 sierpnia, 2009 – piątek.

Ello Moso  :-)!

Zgodnie z tym, co ustaliłem wczoraj wieczorem z Grinnem, jedziemy rano na prywatną fermę krokodyli. Wjeżdżamy w jakiś zupełnie inny świat, jakby nie ten, który kojarzę z dotychczasowych eskapad po wsi. Wokół same wspaniałe wille, przed którymi parkują tylko lexusy, czasem może toyoty. Podjeżdżamy na podwórko jednej z nich. Właścicielka farmy jakby z niedowierzaniem wybąkuje „G’morning”. No Morcing po prostu, krokodyle – dzie są? Wspinamy się na dwumetrowy murek, by zaraz za nim zobaczyć…. Oh Budda! Całość farmy ma powierzchnię ok. 1000 m2. Teren podzielony jest na „zagrody”, w który rozparcelowano krokodyle w zależności od ich wieku. Są i takie które mają 2-3 miesiące – maleństwa. Ale jest ich ponad setka! Obok za murkiem roczne sztuki – długości ok. 1,5-2 metrów. Zagród jest więcej. W każdej basen, z którego wystają tylko nosy i krokodyle oczy. Łez nie widać ;-). Mogłyby się pojawić, gdyby któryś z nas, potknąłby się, zasłabł na murku, dostał zawału i po prostu wpadł do zagrody…. Zapytałem oczywiście, co by się wówczas wydarzyło… „Krokodyle zaczęłyby walczyć – o mięso, ma się rozumieć”. No tak, to tłumaczy, dlaczego kiedy my przechodziliśmy po murku, za nami powłóczyły krokodyle spojrzenia… Ciekawe doznanie. Nie ma tu bowiem tresera, który w razie nieprzewidzianego przypadku, odgniłby zwierzaki ode mnie, w popłochu próbującego wskoczyć na z powrotem na murek. Oczywiście o ile jeszcze miałabym na czym skakać… ;-), bo z kolan pewnie ciężko byłoby się wybić… Są zatem zagrody z samicami, z samcami. Szczególnie z jednym, który okazuje się, że jest mega-zapładniaczem, czyli królem. I tak też się go tu traktuje. Odznaczający się od innych, duży wybieg z dużym basenem. Tia… A wiesz Mososu, jakie są ceny takich krokodyli? Podobno dziś nie jest to już tak dochodowy interes, jak jeszcze kilka lat temu. Kiedyś na farmy przyjeżdżali hurtownicy z Wietnamu, Tajlandii, Laosu. Dziś rząd pozwala na zakupy tylko Wietnamczykom, więc i popyt jest mniejszy. Dziecko-krokodyl, taki długości ok. 40cm kosztuje 10 USD, większy – roczny: już 50USD. Dojrzałe bydle o długości ok. 3-4 metrów to wydatek rzędu 500-800 USD. Są jeszcze jaja krokodyle, ale i to stanowi odrębny wątek. Otóż jajka nocą wykradają małpy! Złożone przez samice jajka, są przechowywane w odrębnej zagrodzie. Więc małpy mogą tu pałaszować je bez obawy o utratę nie tylko ogona ;-). Właściciele farm próbują przechytrzyć małpy, podkładając w wydmuszkach truciznę. Niestety, małpy są zbyt mądre, nadal zajadają się bezkarnie jajecznymi przysmakami. Inny wątkiem jest „polowanie” na młode krokodyle, które przebywają jeszcze na wolności. Dziś rząd oficjalnie zabrania takich praktyk, ale nadal są one jednak spotykane. Otóż myśliwi, zakradając się w nocy w podmokłe miejsca, które mogą zamieszkiwać krokodyle, przywołują je do siebie. Wabią je specjalnie wykonanymi gwiazdkami, które naśladują dźwięki wydawane przez krokodyle mamy. Przedziwne, że na tę sztuczkę nabierają się tylko maluchy. Osobniki dorosłe nie dają się zwieźć. W swojej ewolucji nie wpadły jeszcze na pomysł, że słysząc gwizdane fake’i, mogły by podkraść się, by zapolować na wychudzony deser, w postaci kambodżańskiego rolnika-kłusownika.

No nic, wracamy z fermy. Od jakiegoś czasu męczę Grinna o mapę. Szukam starej mapy, bardzo starej, prezentującej granice Kambodży jeszcze sprzed podziału dokonanego przez króla, ku niezadowoleniu Khmerów. Do Kambodży należało wówczas znacznie więcej kilometrów kwadratowych powierzchni, włączając w to i miasto Ho Chi Minh. To głębokie zagadnienie natury przede wszystkim politycznej i tutejsza ludność nie do końca o wszystkim wie. A kto wie, woli nie rozmawiać, bo jest to sprzeczne z obecnie panującą władzą. Dlatego też i takie mapy są ciężko dostępne. Ale ja coś i tak wymyślę… Chciałbym mieć taką mapę, po prostu ;-).

Żegnam się już z Grinn’em. Idę jeszcze kupić bilet do Bangkoku. 9 USD wydane w agencji turystycznej to i tak pewnie o 2 USD przepłacone pieniądze ;-). W każdym razie, bilet kupiony, czas na chill out w pobliskiej restauracji. Dziś dla odmiany khmerska pizza ;-). I spać.

Tęsknię do Twojej mordki, Maluszku,

Tata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.