Witaj Maksiku,
Rozpoczyna się kolejny dzień w dżungli. Czy odmienny od dotychczasowych? Choć pobieżnie wydawać by się mogło, że las nie zmienia się, nigdy nie ma w jego życiu takich samych dwóch minut, co dopiero dni ;-). Noc przebiegła spokojnie… choć można by przysiąc, że na przełomie nocy i ranka, „coś” chodziło wokół szałasu. Pewnie pasło się, dobrze, że na zewnątrz. Ja udawałem, że śpię ;-).
Po śniadaniu wymarsz. Płonne okazały się nasze nadzieje na to, że jednak przestanie padać. Lało jak podczas pory deszczowej, bo jakże by inaczej lać miało :)… Z deszczem na sobie, przemierzaliśmy las przez kolejnych kilka godzin. Właściwie cały dzień upłynął nam na marszu. Urozmaiceniem okazał się zbawienny spływ tratwami z bambusa. Kiedy tylko doszliśmy do „portu”, ustał deszcz, a zza chmur przedarło się słońce. Będzie mega wesoło J… Tratwy zbudowane z bambusów nie są szerokie, bo mają nieco ponad metr. Za to ich długość, bo ok. 6-8 metrów, pozwala łodzi na utrzymywanie na wodzie 4 załogantów. Oczywiście podczas” rejsu” ich liczbę można dowolnie zmieniać ;-), ale o tym za chwilę. Przed zwodowaniem tratw ostrzeżono nas tylko, że organizatorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to, że dopłyniemy bez wpadnięcia do wody. Rozsądek podpowiadał, aby aparat zostawić na brzegu :). Warto było go posłuchać, ponieważ zaraz po starcie, w wodzie znalazły się moje dwie załogantki :).
Spływ tratwami polega ogólnie na tym, aby poruszać się pomiędzy skałami, drzewami, wystającymi kamieniami, nie wytrącając przy tym prędkości łodzi. Oczywiście nie może być mowy o braku współzawodnictwa. Ponieważ tratw było kilka, nie mogliśmy podarować sobie wyścigów. A jak to przy tym bywa, były i przeróżne figury stawiane podczas wpadania do wody, z biciem bambusowymi „pagajami” węży wodnych również. Zabawy co niemiara J!
Lekko wykończeni dotarliśmy do celu podróży – miejsca, z którego wyszliśmy 3 dni wcześniej. Zatoczyliśmy interesujące koło, po czym wróciliśmy do hotelu. Mam nadzieję, że wycieczka opisana przeze mnie i Tobie, Maksiku, choć trochę spodobała się. Może kiedyś i my wybierzemy się na podobny spacer… ;-)?
Całuję Cię, Tata.
„Cause the emotions keep us alive”